Jak przebiec maraton? To pytanie, a właściwie pomysł, pojawił się po zaliczeniu kilku półmaratonów. Nie chciałbym nikogo wystraszyć, nie jestem super biegaczem i skoro myślisz o przebiegnięciu królewskiego dystansu 42 km 195 m prawdopodobnie kilka półmaratonów za Tobą. Jeśli nie, to radzę sprawdzić się najpierw na „połówce”.
Jak zacząłem biegać i po co…
Zacząłem biegać jak większość ludzi zbliżających się do 40-tki po to, żeby zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Tak to była główna motywacja, żeby wyrzeźbić nieco sylwetkę. Całe moje życie było związane ze sportem, trenowałem kolarstwo od młodzika do juniora, próbowałem sportów walki, grałem rzecz jasna w piłkę. Futsal był ostatnią dyscypliną, którą uprawiałem amatorsko przed założeniem butów biegowych. Niestety w pewnym wieku, przy siedzącej pracy, bardzo szybko można się zapuścić. Tak właśnie było w moim przypadku. Skończyłem kopać piłkę, a że lubiłem zawsze dobrze zjeść i wypić zimne piwko, sylwetka zaczęła się zmieniać szybko.Postanowiłem coś z tym zrobić. Postanowiłem, że zacznę biegać. Wsiadłem więc w samochód(?!) i pojechałem na bieżnię lekkoatletyczną zrobić pierwszy krok. Na początku biegałem 8 okrążeń, czyli około 3,2km i jechałem pół żywy do domu. Jako, że jestem dość uparty i nie mam problemów z samodyscypliną trenowałem regularnie trzy razy w tygodniu. Motywację dała mi aplikacja Endomondo, dzięki której mogłem śledzić na bieżąco swoje postępy. Z czasem zacząłem regularnie zwiększać dystans, aż po około 2 miesiącach przebiegłem swoją pierwszą „dyszkę”. To był moment przełomowy, chciałem więcej i więcej. Wszystko działo się od wczesnej jesieni 2013 roku. W grudniu zrobiłem pierwsze 15km w tempie ok. 6min/km i wtedy to już stało się uzależnieniem.
Pierwszy półmaraton, łamanie barier i kontuzje
To co pół roku wcześniej wydawało mi się nieosiągalne nastąpiło w połowie lutego 2014r. Przebiegłem ponad 21,5km, czyli pokonałem dystans półmaratonu. Pamiętam, że był śnieg i było zimno. ale pobiegłem w taką trasę, że nie było odwrotu. Udało się, ale nie bez strat. Bieg w śniegu po kostki zaowocował stanem zapalnym achillesa. Przerwa trwała 3 miesiące. Kolejne pół roku biegałem sobie spokojnie kilka razy w tygodniu.
Trening zacząłem w styczniu jako przygotowanie do pierwszego startu w półmaratonie. Padło na rozgrywany w kwietniu 8. Poznań Półmaraton. Znowu w połowie lutego nabawiłem się kontuzji. Wróciłem do biegania dwa tygodnie przed startem, właściwie do truchtania. Pojechałem na ten półmaraton i rozpocząłem zachowawczo na 2:15 z czasem przyśpieszając. Achilles odezwał się na 18km, ale dobiegłem z czasem około 2:05. Potrzebna była kolejna przerwa.
Korona półmaratonów
Kiedy przestało boleć i zacząłem swobodnie biegać postanowiłem, że w 2016 roku zdobędę Koronę półmaratonów polskich i zadebiutuję w maratonie. Zima była mocna, budowałem wytrzymałość biegając ponad 200km miesięcznie. Tym razem wszystko szło dobrze, nic nie bolało. Pierwszy start 03.04 Półmaraton Warszawski zaliczyłem z czasem 1:55. To mnie zupełnie satysfakcjonowało, gdyż przy wadze oscylującej w okolicy 90kg nie mam wielkich oczekiwań odnośnie czasów. Drugi start odbył się w Poznań Półmaraton dwa tygodnie później. Udało się nieco poprawić „życiówkę” i w okropnej ulewie uzyskać czas 1:51. Schody pojawiły się w czerwcu. Pojawił się ból przywodziciela uda, ale kilka zabiegów postawiło mnie na nogi. We Wrocławiu po całym dniu zwiedzania Wrocławskiego Zoo, stanąłem na starcie Nocnego Półmaratonu Wrocławskiego. Czas 1:56 i 3/5 Korony było zdobyte. Pozostały dwa półmaratony, które zaliczyłem we wrześniu – Półmaraton Piła z czasem 1:49 i Półmaraton Gniezno z czasem 1:55. Korona była moja a za 3 tygodnie miałem zadebiutować w Maratonie.
Maraton – wisienka na biegowym torcie
9.10.2016r. stanąłem na starcie Maratonu Poznańskiego. Nie wiem co napisać o samym biegu. Zacząłem tak jak zakładałem na 4:00 i udawało się trzymać to tempo do 25km. Wtedy zaczęły się schody, które nazywają też ścianą maratońską. Z tego co widziałem nie tylko ja miałem problem. Profil trasy był dość niewygodny, bo właśnie między 25-35km było dużo podbiegu. Nie był on może jakiś bardzo sztywny, ale dawał się odczuć. W okolicy 35km zacząłem już przechodzić do truchtu. Nie było łatwo, walka odbywała się w głowie, walka z bólem i słabościami. Udało się jednak pokonać wszystkie przeciwności i dotrzeć na metę z czasem 4:24.
Co po Maratonie
Pierwsza myśl po przebiegnięciu Maratonu, mimo ekscytacji osiągnięciem celu, była negatywna – nigdy więcej! Stan ten nie trwał długo. Kilka dniu później, gdy ból minął i mogłem już normalnie chodzić pomyślałem, czemu nie Korona Maratonów. Zimą zapisałem się na Maraton w Krakowie. Niestety znowu w lutym(!!!) musiałem zweryfikować plany. Zaczął mi doskwierać ból kolana, po USG okazało się, że niestety jest pęknięta łąkotka. Zostało 5 tygodni to maratonu, ja nie biegam i choć myślałem, że może bym go zaliczył Metodą Gallowaya, to chyba już nawet to nie jest możliwe. Plany zdobycie Korony Maratonów oddalają się więc ale mam nadzieję, że tylko na chwilę.
A po Maratonie będziecie wyglądać mniej więcej tak
Gratulacje za determinację! Ja jestem na początku drogi do Korony Półmaratonów, w niedzielę biegnę 10PPM. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i zrealizowania zamierzonego celu, czyli jak rozumiem, zdobycia Korony Maratonów 🙂
Dziękuję, mam nadzieję, że we wrześniu uda się zrobić któryś z dwóch Maratonów – Wrocław albo Warszawę. Zazdroszczę 10. Poznań Półmaraton, też chciałem pobiec jubileuszowy półmaraton w Poznaniu i taki miałem plan, jako przedbieg przed Maratonem w Krakowie…
Ja również debiutowałem w maratonie tuż przed 40-tką. Gratuluję i pozdrawiam. Dla tych, którzy zastanawiają się co się dzieje z organizmem podczas biegu ciekawy artykuł href=”http://www.menshealth.pl/fitness/Start-w-maratonie-reakcja-organizmu-krok-po-kroku,9843,2